Na wstępie. Ostatnio zauważyłam iż wiele blogów zmieniło swój wygląd (przykład) na jakiś taki "nie ogarnięcia " jak dla mnie. Mam nadzieję iż to opcja ustawień osobistych i mój blog nie musi tak wyglądać, prawda.
Dwa poprzednie posty dotyczyły bycia Au Pair.
Post ten pokazał w skrócie mój miesiąc w pierwszej rodzinie od której uciekłam. Mieszkałam w małej (prawie górzystej) miejscowości niedaleko Frankfurtu nad Menem. Tak, wiem co to znaczy czuć się źle i dobrze w host rodzinie.
Natomiast post ten pokazał mój rok w Bielefeldzie. Postanowiłam przedłużyć swój pobyt tutaj do grudnia. A potem się zobaczy.
A teraz na temat. Pierwsza rodzina miała wady ale pokój zimowy mieli wspaniały. Z zewnątrz dom nie wyglądał jakoś wspaniale ale w środku był całkiem całkiem.
Dziewczynka co piątek miała lekcję gry na pianinie a że stało ono na "korytarzu" cały pół domu słuchało jej muzyki.
Moja mała łazienka.
W kuchni panował zawsze chaos. Pewnie była to wina tego iż korzystało z niej aż sześc osób a odpowiedzialnego za sprzątanie nie było. Moim obowiązkiem to nie było aczkolwiek pomagałam biednej babci w ogarnięciu dwóch wielkich lodówek.
Moje miejsce.
Widok z okna, podobny. I chociaż lubię się bawić w wielkich miastach to wiadomo - pasja zawsze zostaje.




